Lucky Luke #66: O.K. Corral
Słynna strzelanina bez pazura
Komiksowy Dziki Zachód zawsze pozostawał w tyle ze stosowaniem prawa w stosunku do bardziej cywilizowanych regionów Stanów Zjednoczonych. Zamiast kodeksów prawo stanowili mieli rewolwerowcy i ich colty. Nawet tutaj zdarzali się jednak stróżowie prawa, których pragnieniem było przestrzeganie jego litery, tacy jak bracia Earp, którzy jednak pozostali bezradni wobec wszechobecnego terroru lokalnych bandytów oraz zmowy milczenia. Niespodziewana wizyta Lucky Luke'a dała nadzieję na zmianę tej sytuacji.
Pokazane tu dzieje strzelaniny w O.K. Corral, będącej zresztą kanwą kilku filmów (Tombstone, Wyatt Earp), pozostawiają pewien niedosyt. Scenarzyści, Xavier Fauche oraz Eric Adam, bardziej skupili się na konflikcie pomiędzy klanem Clantonów, a braćmi Earp, zaś istotą opowieści są przepychanki i walka o rząd dusz mieszkańców. Pięknym hasłom o debacie i demokracji przeciwstawiane są korupcja oraz przemoc, co oczywiście stymuluje protagonistę do działania. Jak łatwo przewidzieć, rozwój wypadków zaowocuje kilkoma wpadkami ze strony Clantonów, zaś Lucky Luke kilkukrotnie będzie musiał dowieść swojego refleksu i umiejętności posługiwania się coltem.
Kulminacja jednak następuje dość późno i niestety równie szybko się kończy, tylko w niewielkim stopniu dając posmak tegoż interesującego w dziejach Dzikiego Zachodu wydarzenia. Oczywiście Lucky Luke to komiks humorystyczny, jednak całkiem często do rąk fanów trafiały albumy albo bardziej żartobliwe, albo nieco poważniej traktujące motyw przewodni epizodu.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że scenarzyści podczas tworzenia gangu Clantonów sięgnęli po wypróbowany chwyt z Daltonami. W jakimś stopniu jest to uzasadnione, skoro koniec końców braci było trzech. W komiksie nawet dodano czwartego członka rodziny w postaci seniora rodu, poruszającego się co prawda na wózku inwalidzkim, ale bezsprzecznie najbardziej bystrego. Jego synowie zaś... no cóż, rozumem nie grzeszą. Żeby jednak nie ograniczać się do narzekania, należy dodać, że postaci zbyt często zaglądającego do kieliszka Doca Hollidaya oraz jego małżonki nakreślone zostały z przytupem, mimowolnie wywołując uśmiech.
Ilustracje Morrisa są wyjątkowo sterylne, prezentują "późnomorrisowy" styl. Kontury są bardzo wyraziście zaznaczone, gwarantując wrażenie ostrości ilustracji, zaś cyfrowo nałożone kolory perfekcyjnie wypełniają powierzchnie. I niby wszystko jest super, ale jeden element nieco przeszkadza: tło. Od zawsze Morris dość je upraszczał, ograniczając się do pierwszego planu, resztę zaś wypełniając kolorem, niezależnie od tego, czy miejscem akcji była otwarta preria, czy może wnętrze salonu. W starszych komiksach, gdzie drugi plan był raczej stonowany, a po niebie przesuwała się chmurka albo dwie, takie podejście w niczym nie przeszkadzało. Jednak w późniejszych agresywny w tonach, cyfrowo nałożony gradient gryzie się z przyzwyczajeniami wyniesionymi z kilkudziesięciu wcześniejszych albumów.
Jaki jest O.K. Corral? No takie OK – ani złe, ani dobre. Scenarzyści nie popełnili jakichś szczególnych błędów poza nikłym wyeksponowaniem tematu słynnej strzelaniny. Ale nie ujęli też za serce jakąś zjawiskową grą słów bądź fantazyjnym wykorzystaniem motywu przewodniego. Ot, kolejny Lucky Luke.
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Scenariusz: Xavier Fauche, Éric Adam
Rysunki: Morris
Seria: Lucky Luke, Klub Świata Komiksu
Wydawca: Egmont Polska
Data wydania: 15 września 2021
Kraj wydania: Polska
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Liczba stron: 48
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
ISBN: 9788328159266